# GALERIA   # MIOTYNASZE PSY # SZCZENIĘTA # O RASIE   # BARTEK                   # KONTAKT #
 

przypomnijmy nieco historii

Korzystając z okazji przypomnijmy nieco historii naszej rodzimej rasy chartów, od której wszystko się zaczęło....

Chart polski jest bardzo starą rasą psów myśliwskich. Pochodzi on od chartów azjatyckich (nazywanych też chartami orientalnymi), których najbardziej typowym przedstawicielem jest współczesny saluki (chart perski). Z obszaru Azji Mniejszej charty orientalne rozprzestrzeniły się na tereny Azji i Europy wraz z migrującymi plemionami celtyckimi i koczowniczymi Scytami. Celtowie i plemiona scytyjskie rozpowszechniły nie tylko charty – ale także obyczaj konnego polowania z dwoma – trzema chartami, traktowanego jako sportowa rozrywka.


Polowanie z chartami było cenioną rozrywką na dworach królewskich, w rezydencjach magnackich, ale także wśród “zwykłej” szlachty. Stanisław Witkiewicz tak o nim pisze: “Polowanie z chartami było jedną z ulubionych form zabawy u nas. Jest w nim szczególny urok i związek z polskim temperamentem, (...) tego nie uczyliśmy się u nikogo, jest to i w treści, i w formie rzecz polska, przepojona istotą naszej ziemi i duszy.”


Wzmianki o pokaźnych wydatkach dworu królewskiego na utrzymanie chartów w XII wieku umieścił w kronikach Gall Anonim. O polowaniach z chartami piszą też w XVI wieku Kmita czy Klonowic. Dokładnie polowanie takie opisuje w XVII wieku w fundamentalnym dziele literatury polskiej – “Myślistwie z Ogary” Jan hr. Ostroróg, a także Anzelm Gostomski.

Na przestrzeni wieków nie zawsze w literaturze łowieckiej odnajdujemy nazwę chart polski – najczęściej pojawiają się wzmianki o charcie pospolitym, naszym charcie, charcie krajowym, czy po prostu o charcie – tak często nazywają go Bobiatyński, Tyszkiewicz, Kozłowski czy Ubysz - podczas gdy w opisach innych ras używano zawsze określającego rasę przymiotnika (chart turecki, chart saksoński, chart kurlandzki, itp). Charty polskie były typowymi psami użytkowymi – rozmiłowana w polowaniach szlachta polska utrzymywała ich wiele, ale selekcję prowadzono wyłącznie pod kątem cech użytkowych:


“Mniej baczyć należy na piękność kształtów, bardziej na rączość w ściganiu i bierczość” – czyli zręczność w chwytaniu - radził dziewiętnastowiecznym myśliwym i hodowcom Aleksander hr Ubysz. Pisze też : “W dawnej Polsce (...) łowy z chartami (...) odbywały się wszędzie, gdzie tylko na to pozwalały większe obszary, nieporośnięte lasem. W całej Polsce, z wyjątkiem okolic wyżej położonych wyprawiano się z zapałem na łowy z chartami, przy których używano też sokołów.(...)”A brali w nich udział “... sędziwi a poważni mężowie, jak Rewera Potocki, kniaziowie Konstanty Ostrogski i Jeremi Wiśniowiecki, Czarniecki i inni, którzy pewnie dziecinnym igraszkom się nie oddawali.”

Polowanie z chartami i towarzyszące mu emocje opisał Adam Mickiewicz w “Panu Tadeuszu” – jako reminiscencję swego pobytu w Wielkopolsce w majątku braci Bojanowskich, gdzie brał udział w takim właśnie polowaniu. Spór Assesora z Rejentem o to, który z chartów jest lepszy – Kusy czy Sokół – rozpoczyna się już w I Księdze, a kończy ... w ostatniej! Wielka szkoda, że w filmowej wersji “Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy zabrakło choćby jednego, “żywego” polskiego charta, skoro nie zabrakło kłótni o nie podczas wieczerzy... A skoro już o dziełach literackich mowa, warto wspomnieć, że zarówno w sienkiewiczowskim “Ogniem i Mieczem”, jak i w “Panu Wołodyjowskim” pojawiają się charty. Szkoda więc, że zamiast Baśki szczwającej wilki chartami na Dzikich Polach w telewizyjnym serialu Pan Michał wjeżdża do Chreptiowa z wilkiem na siodle i ... dwoma wyżłami niemieckimi !


Rzadko kiedy zastanawiamy się nad tym, że pies polskiej rasy to także cząstka naszej kultury narodowej. Pokolenia zapalonych myśliwych trudziły się nad udoskonaleniem tej wspaniałej rasy , uchroniły ją przed zagładą podczas wojennych zawieruch, które wielokrotnie pustoszyły nasz kraj. Już Mikołaj Rej pisał : “Azaż nie rozkosz z charty się przejeździć...”. Nawet przesławny Pan Pasek szeroko rozpisuje się o niespotykanych walorach oczywiście swoich chartów.

Charty przetrwały nie tylko w zabytkach pisanych – ich liczne i wierne wizerunki spotkamy na obrazach Kossaka, Brandta, Siemieńskiego , Wierusz-Kowalskiego, szkicach Norblina, drzeworytach Masłowskiego.

W dzisiejszych czasach pies myśliwski kojarzy się nam z obecnością myśliwego z bronią, w przypadku charta rzecz się ma zgoła inaczej – chart sam w sobie był bronią, a jego zadaniem było dogonienie zwierzyny, schwytanie jej i zabicie. Myśliwy zwykle towarzyszył psom konno – musiał być więc świetnym jeźdźcem, a i konie specjalnie dobierano, aby mogły podołać trudom szaleńczej gonitwy po bezdrożach. Charty zwykle nie przynosiły złowionej zwierzyny; myśliwy po zakończeniu polowania odbierał im łup.

Zależnie od rodzaju zwierzyny, na którą polowano, używano pary lub trójki chartów (czasami czwórki). Taki “zespół” nazywany był w gwarze łowieckiej smyczą. Jan hr. Ostroróg zalecał, aby każda smycz miała swojego szczwacza, czyli osobę, która prowadzi je podczas polowania. Psy z jednej smyczy przebywały zawsze razem, także i w psiarni. Zawsze były starannie dobierane pod względem charakterów, możliwości fizycznych i własnych sympatii. Smycz musiała przecież żyć w całkowitej harmonii, charty musiały się wzajemnie lubić i rozumieć, aby dobrze współpracowały na polowaniu. Zwykle używano dwóch chartów, trzeci i ewentualnie czwarty pozostawały w domu lub – jak w przypadku polowania na wilki – trzymane były w odwodzie do ostatecznego ataku. Unikano łączenia chartów z różnych smyczy, jeśli nie były do siebie wcześniej przyzwyczajone, ponieważ nie dawało to dobrych rezultatów podczas polowania. Jeśli jeden z chartów był niedysponowany, jego towarzysz lub towarzysze nie brali udziału w łowach. W największych polowaniach potrafiło wziąć udział i dwadzieścia smyczy....

Bobiatyński wspomina także o chartach idących luzem przy koniu i goniących tylko na komendę – nazywano je “przystrzemiennymi”. Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z chartem i zna jego nieokiełznaną pasję pogoni, wie, jak wielkiej pracy i jednocześnie dużego znawstwa trzeba, by uzyskać taki efekt.


Jednak większość chartów prowadzono na polowanie na specjalnych smyczach. Był to długi rzemień, zakończony pętlą, którą jeździec przekładał przez ramię. Rzemień przechodził przez obroże obu chartów, a jego wolny koniec myśliwy trzymał w ręku wraz z wodzami. Wystarczyło rzucić na ziemię ten koniec smyczy, aby ruszające się w pościg charty same się z niej uwolniły (stąd w myśliwskiej piosence “Pojedziemy na łów” prawidłowe słowa to : “puszczaj charty ze smyczą ...”, a nie ze smyczy ).

W Polsce z chartami najczęściej polowano na zające, a te z psów, które potrafiły samodzielnie schwytać szaraka osiągały najwyższe ceny. Zimą wielu niezapomnianych wrażeń łowieckich dostarczało polowanie na lisa – gdy śnieg był głęboki, po rozgrzewce zabierano charty na sanie i starannie je okrywano, aby nie zmarzły. Po wytropieniu lisa na polu, zataczano wokół niego coraz ciaśniejsze kręgi, i w odpowiednim momencie wypuszczano charty z sań. (Właśnie od polowania z chartami – czyli od szczwania lisa – wzięło swój początek powiedzenie “szczwany lis” – bowiem zwierzę to, jeśli raz udało mu się przechytrzyć charty, stawało się zwierzyną praktycznie nie do schwytania.) Z chartami polowano także na wilki – szczytem łowieckiego kunsztu w Polsce było schwytanie wilka żywcem. Do tego rodzaju łowów używano najczęściej trzech lub czterech chartów: dwa lub trzy puszczano w pościg, a jeden pozostawał na smyczy przy koniu, spuszczano go dopiero, gdy zmęczony wilk dawał się osaczyć i unieruchomić goniącym chartom. Myśliwy krępował zdobyczy pysk i łapy. Sukces tego polowania zależał w dużej mierze również od koni, które nie mogły bać się wilka.

Polowanie z chartami, wbrew rozpowszechnianym przez współczesnych myśliwych opinii, wcale nie stanowiły dla zwierzyny wielkiego zagrożenia – były to zmagania zwierzęcia ze zwierzęciem. Charty męczą się stosunkowo szybko, a w ciągu dnia nie szczuto ich częściej niż kilka razy. Zwykle tylko jeden pościg na kilka uwieńczony był sukcesem, a po dniu łowów psom należał się co najmniej jeden dzień odpoczynku. Z chartami polowano przez całe wieki we wszystkich krajach, w których obecne były te psy – i zające jakoś nie wyginęły. Postępująca w całej Europie parcelacja wielkich latyfundiów ziemskich, w większości krajów zaowocowała także zakazem polowań z chartami. We Francji zakaz taki obowiązuje od 1848 roku, w Polsce wprowadzony został dopiero po II Wojnie Światowej. W niewielu krajach Europy, w Hiszpanii, wielkiej Brytanii i Rosji wolno nadal używać chartów do polowań. W większości cywilizowanych krajów zabroniono nawet wszelkich “sportów” i widowisk z udziałem zwierząt, które miałyby być zabijane w tym celu. Krótko mówiąc zakazane prawem są brutalne widowiska typu corridy, walk kogutów, walk psów, ale i wyścigi chartów za żywym zającem. Bardzo słusznie – bo strach, cierpienie i śmierć nie mogą być przedmiotem rozrywki.



 

 

                 KSIĘGA GOŚCI                                                                                                                       K.Lazar